» Blog » Popsuć zepsute
04-03-2009 01:50

Popsuć zepsute

W działach: sztuka, architektura, Gdańsk | Odsłony: 12

Popsuć zepsute
Spotkałeś się kiedyś z przypadkiem budynku, który można by nazwać pięknym, jeśli nie liczyć kilku szczegółów dodanych przez mieszkańców podczas eksploatacji?
Widziałeś poważne zakłócenia przestrzeni spowodowane bezguściem, niewiedzą, czy pośrednio: modą?

Widziałeś. Jeśli nie, to znaczy, że nie jesteś dość dobrym obserwatorem.

Zdjęcie: wielorodzinny dom mieszkalny w Bytowie (usytuowany naprzeciwko Zamku Krzyżackiego z XIV wieku)

Doprowadzić budynek do stanu, w którym jest zarówno bezpieczny, jak i estetycznie poprawny znaczy często tyle, co generalny remont.

Wydajemy na kupno domu więcej niż na samochody, edukację, a nawet słodycze. Te przeznaczone na budynek i działkę miliony są częstokroć zapominane, a sama budowla traci klasę (jeśli ją wcześniej miała).
Dlaczego?
Winni jesteśmy my – ci, którzy oszczędzają na remontach, ignoranci konserwacji, albo przeciwnie: lubiący narażać sąsiadów na szok wywołany nowoczesnymi rozwiązaniami.

Dom ze zdjęcia jest smutnym przykładem kreatywności właściciela. Wspólnoty mieszkaniowe decydują o renowacjach, ale często się zdarza, że pani Krysi mieszkającej na parterze nie naprzykrza się cieknący dach i wcale nie ma zamiaru wyłożyć na jego remont. Tak samo ma się sytuacja pana Jana z poddasza, któremu nie przeszkadza zimno płynące z nie ocieplonej piwnicy.
Pani Jasia, chcąc wnieść trochę ciepła w aurę budynku, maluje wnękę balkonową farbą w kolorze kanarka, bo akurat jej zostało trochę „z salonu”.

Wspólnota mieszkaniowa nie weźmie kredytu z powodu różnicy potrzeb i gustów mieszkańców. Pani Jasia ma żółty balkonik z niebieską balustradą. Pani Krysia i pan Jan mijają się w sieni nie mówiąc „dzień dobry”. Wieczorem podlewają ogródek sąsiada rozpuszczalnikiem.

Zeszpecić można nie tylko elewacją.
Nawet jeśli nie robi się krzywdy budynkowi (np.: wymieniając okna z łukiem na prostokątne, bo tak jest taniej), można zrobić krzywdę jego otoczeniu. Wystarczy wyciąć majestatyczne drzewo, ogrodzić działkę obleśnym płotem, ustawić rząd krasnoludków, plastikowych stojaków do kwiatów, wiatraczków, czy zbudować oczko wodne wielkości umywalki, koniecznie z drewnianym mostkiem.

W zeszłym roku miasto Gdańsk ogłosiło konkurs na ‘Najładniejszy balkon’. Do wygrania było 10 tys. złotych. Kto wygrał? Ten, który wykupił pół OBI? Ten, który nie wystawił na balkon: roweru, sztucznej choinki i fotela? Może ten bez czerwonych plastikowych doniczek, który nie oplótł prętów balustrady „ceratą”: żeby go tylko widać nie było?

By podziwiać elewację, trzeba mieć ku temu warunki. Niekiedy nie mamy przestrzeni, by zaczerpnąć powietrza, a co dopiero: spojrzeć w górę i zachwycić się detalami architektonicznymi (często rezygnuje się z nich z powodu kosztownej renowacji, bądź maluje kilkakrotnie tanią farbą, co przekreśla je pod względem wyglądu).
Stawianie budynków 4 metry od krańca działki (3, jeśli ściana nie ma okien) nie sprawdza się w centrum, gdzie wytyczone są linie zabudowy.
Daje to możliwość zasłonięcia czegoś, czego nie powinno być widać, ale z drugiej strony ogranicza pole widzenia. Skupiamy się wówczas na krzykliwych witrynach sklepów, tracąc wartościowe obrazy.

Kwestia łączenia zabudowy wiekowej z nowoczesną jest bardzo trudna i wymaga kompromisowych rozwiązań. Kamienice buduje się wysoko i głęboko, naruszając niekiedy fundamenty tych sąsiednich. Pękają mury. Ludzie protestują. Po jakimś czasie po usunięciu gruzu w tym samym miejscu powstaje nowoczesny obiekt, który na pewno dobrze się sprzeda.
Do ruiny prowadzi pozostawienie budynku samemu sobie – gdy nikt go nie ogrzewa, nie przejmuje się, że giną klamki, nie podcina korzeni sąsiadujących drzew.

Nie można ludziom mieć za złe, że rezygnują z jednolitości drzwi w domach wielorodzinnych, że wymieniają schody z drewnianych na wymagające mniejszej troski, że chcą sobie doprowadzić kablem Internet na trzecie piętro i mieć telewizję satelitarną.
Niech wymienią za to zardzewiałe, pogięte rynny, niech nie umieszczają klimatyzatorów od frontu, jeśli nie muszą, niech nie dobudowują „kurników”, zmieniając kubaturę. Więcej pokoi stwarza możliwości, ale dwie części tej samej budowli powstałe w różnym czasie rzadko wyglądają dobrze.

Wszystko jest kwestią pieniędzy?

Nie, ale wiele od nich zależy. Gdy dom, w którym mieszkasz uzna się za zabytek, masz problem. Nie ma mowy nawet o średnich remontach bez zezwolenia konserwatora zabytków. Taką przygodę liczy się w grubych tysiączkach.
Nie raz zdarzyło się już, że bardziej opłacalne jest wybudowanie nowego budynku, niż dostosowanie starego (np. Radio Gdańsk).

Miasto dorzuca się do renowacji tylko wtedy, kiedy zabytkowy budynek jest chociaż częściowo jego własnością. Wykonaniem zajmują się specjaliści. Oni nie kierują się tylko i wyłącznie chęcią zaimponowania sąsiadom, odróżnienia się. Nie zrobią dachu z czarnej blachy, zamiast czerwonej dachówki tylko dlatego, że tak jest taniej, wygodniej, a gościom łatwiej będzie trafić, kiedy zatrą się numery.
Trudniej przypisać takiemu obiektowi jaskrawy kolor (który został z malowania kuchni?). Po roku ściana wyblaknie (na jej korzyść), ale jej powierzchnię pokryje brud i sadza źródłem z ruchliwej ulicy. Brudas będzie czekał i czekał na następne malowanie kuchni.

Jeśli wszystko się wali, a swój dom wstydzisz się pokazać nawet przez krzaki, warto coś z tym zrobić. Nie zasłaniaj jego potencjału reklamami lokalnej gazety. Podświetl go, zrób z niego cud, nadaj mu charakter, odwołaj się do jego historii i przestrzeni wokół.
Nie zabieraj z historii architektury wszystkiego, co tylko ci się spodoba (chyba, że chcesz upodobnić swój dom do wczesnych budowli chrześcijańskich). Daj sobie czas na odkrycie pomysłu, jeśli uważasz to za zbyt wielkie ryzyko – zwróć się do kogoś z pomocą. Nie traktuj tej sprawy błaho. To twój dom, twoja wizytówka.
Pozwól sobie być z niego dumnym.

Nie bój się, że dom przykryje graffiti. Na radioaktywne gołębie też są już sposoby.

Nie zostawiaj nie zamaskowanej pianki poliuretanowej wokół nowych okien. Przy ocieplaniu nie niszcz elewacji z cegieł. Czasami warto poświęcić metraż dla charakteru. Jeśli musisz mieć w oknach na parterze kraty, to zadbaj, by nie wyglądały, jak zespawane części roweru, a gustownie.

Nie można naprawić wszystkiego naraz. Nie można zburzyć Orunii i Nowego Portu.
Trzeba dać szansę poprawy, a przede wszystkim: nie psuć tego, co dobre i nie budować głupio.

Komentarze


Neurocide
   
Ocena:
0
Zburzć i zbudować odnowa. Jak warszawską starówkę. Nowa a daje radę jak najmniej 300-letnia.
04-03-2009 09:35
~Fan Fanów RPG

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
-1
No? No i co pan narobił? Wchodzi pan jak do siebie, trzaska drzwiami jak do stodoły. Ooo... zasłona mi się podarła.
Przede wszystkim ja tu jestem u siebie. A co do zasłony, to nic nie szkodzi.
Jak to?
Czy pani zauważyła jakie ja zasłony powiesiłem?
No te... zielone.
No właśnie. A pani powiesiła żółte z brązowym. I jak to teraz wygląda? Ohyda.
A co to pana obchodzi jakie ja mam u siebie zasłony?
Ja jestem odpowiedzialny za ten dom i wymagam społecznego podejścia. Ja powiesiłem zielone, pani brązowe. No i jak to teraz wygląda? Jak gówno w lesie. I ja się na to nie zgadzam.
04-03-2009 10:13
Rebound
    Trochę po bandzie
Ocena:
+1
Z mojego doświadczenia wynika, że sporą ilość warszawskich starych (i kiedyś ładnych) domów zajmują przede wszystkim emeryci i biedniejsi ludzie, którzy dostali te mieszkania po dekrecie Bieruta. Trudno się dziwić, że ktoś instaluje sobie antenę satelitarną za 80 zł (i 30 abonament miesięczny), ale żal mu kasy na remont za kilkanaście tysięcy złotych. Choćby dlatego, że takiej kasy po prostu nie ma.

Niestety, sytuacja w Polsce jest taka, jaka jest i należy za nią winić - wg mnie - przede wszystkim starą władzę, która przyznawała mieszkania "komunalne" na chybił trafił, czego skutki odczuwamy do dziś. Trudno natomiast winić ludzi, którzy nie mają pieniędzy na życie i nakłaniać ich do tego, by kupili kosztowne kute kraty czy łożyli kasę na nowe, oldschoolowe dachówki. Takie realia.
04-03-2009 11:56
Vermiliona
   
Ocena:
+1
Groteska, choć dość realistyczna.
Prawdą jest, że jeśli ktoś przerabia projekt, to nie jest on już tym samym pod którym widnieje nasze nazwisko, za który bierzemy odpowiedzialność i duże pieniądze.
Nie zabronimy nikomu niszczenia własnych rzeczy, możemy jedynie wyrazić swoje rozżalenie spowodowane ich późniejszym wyglądem.
04-03-2009 11:57
~NiezalogoKot Czytelniany

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
@Neurocide
O nie... W Malborku już nie ma nic do rozebrania poza Ratuszem i Zamkiem. Jeśli nie wiesz - to z Malborka i okolicznych miast, ze zburzonych "niemieckich" starówek pochodzą materiały z których odbudowano warszawskie stare miasto. Więc proszę nie narzekać, bo przyjedziemy po swoje i zostaniecie z gołymi fundamentami.
04-03-2009 12:55

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.